Granatowe Zakładki 2017
Rok 2017 przyniósł mi wiele czytelniczych zaskoczeń, wzruszeń i poruszeń, czasami sporo śmiechu
i niewiele rozczarowań. Do wielu z książek, które przeczytałam w tym roku, chciałam wrócić jak tylko dotarłam do ostatniej strony, ale ciekawość kolejnych lektur zwyciężyła i zabrałam się za inne tytuły. Ale to właśnie chęć powrotu do tych książek jest jednym z kryteriów, jakie zdecydowały o tym, że postanowiłam przyznać im Granatową Zakładkę i wrzucić na półkę z ważnymi dla mnie lekturami.
Oto i wyniki tegorocznego rozdania!*
Kategoria „Najlepsza książka przeczytana w 2017 r.”
Wybór był trudny, bo nie miałam faworyta w tej kategorii, ale zdecydowałam się przyznać ten tytuł powieści „Sputnik Sweetheart” Harukiego Murakamiego. Pomogła mi się zatrzymać, rozkoszować czytaniem, przypomniała, dlaczego tak bardzo lubię spędzać czas z książką. Pozwoliła przeżyć samotność i smutek. Poza tym jest nieco dziwna, jak wszystkie powieści Murakamiego, a ja bardzo lubię książkowe dziwactwa.
Kategoria „Bomba emocjonalna”
Odbieram świat przez wzruszenia i przychodzi mi to całkiem łatwo, w przeciwieństwie do współodczuwania radości. Nie oznacza to jednak, że często płaczę nad losem bohaterów. Ale „Światło między oceanami” rozbiło mnie całkowicie. Siedziałam na łóżku i zanosiłam się płaczem,
a serce pękało mi ze smutku. Ale ta książka to nie tylko emocje. To piękna, dobrze napisana
i niesamowicie wciągająca historia.
Kategoria „Katobook”
Bój o Granatową Zakładkę w tej kategorii toczyli „Święci pierwszego kontaktu” – najnowsza książka Szymona Hołowni oraz „Jezu, Ty się tym zajmij”, czyli historia ks. Dolindo. Gdybym nie przeczytała książki Hołowni, pewnie nie sięgnęłabym po biografię ks. Dolindo, ale to jednak ta druga okazała się dla mnie ważniejsza. Niesamowita, piękna historia naznaczona wielkim cierpieniem, ale naładowana taką radością i nadzieją, że trudno przejść obok niej obojętnie.
Kategoria „Książkowa inspiracja”
Kiedy moi bliscy przemierzali bieszczadzkie szlaki, ja, lekko podłamana i dość mocno przeziębiona, zaczytywałam się w „Kukuczce. Opowieści o najsłynniejszym polskim himalaiście”. W tej książce zaskoczyło mnie wszystko: historia Jerzego Kukuczki, o którym wcześniej nie wiedziałam nic; fascynujące opowieści o górskich wspinaczkach; postawa żony Kukuczki, która wbiła mnie w ziemię; narracja, która sprawiała, że trudno było mi się od tej lektury oderwać. Postanowiłam więc, a raczej zainspirowała mnie do tego ta lektura, żeby: 1. częściej sięgać po biografie, 2. częściej bywać w górach. Przynajmniej czytelniczo.
Kategoria „Niby dla młodzieży”
„Goodbye days” to zdecydowanie książka dedykowana młodzieży, ale ja się do tej grupy wiekowej już nie zaliczam, a to jedna z lepszych i ważniejszych książek, jakie przeczytałam w ostatnim czasie i która na długo ze mną została. Często wracam do niej myślami, opowiadałam o niej, komu się dało i chyba udało mi się namówić kilka osób do jej zakupu. Jest świetna!
Kategoria „Totalne zaskoczenie”
„Euforia” Lily King. Niepozorna, dość krótka, zupełnie odbiegająca od kręgu moich zainteresowań. A tak bardzo mi się spodobała! Świetnie sprawdziła się jako lektura w upalne i duszne dni – w przyszłym roku zapakuję ją ze sobą na wakacyjne wojaże!
Kategoria „Książkowy otulacz”
Czuła, ciepła, otulająca – taka jest powieść Sue Monk Kidd pt. „Sekretne życie pszczół”. Pszczół tam w zasadzie nie tak dużo, jest za to sporo mądrości, poruszająca historia i plastyczny język. Lubię do niej wracać.
Kategoria „Okładkowy strzał w dziesiątkę”
W tym roku intuicja mnie nie zawiodła i parę razy naprawdę udało mi się upolować dobre książki, wybierając je tylko na podstawie okładki. Tak było z „Matkami” Britt Bennett. To całkiem zwyczajna historia o miłości, dojrzewaniu, konsekwencjach podejmowanych przez nas decyzji. Ale opowiedziana z punktu widzenia kościelnych plotkar wyróżnia się spośród innych zwykłych powieści.
Kategoria „Książkowy przyjaciel”
Bezkonkurencyjnie Wojtek! Ten z książki Elizy Piotrowskiej „Wojtek. Żołnierz bez munduru”. Czy jest ktoś, kto nie chciałby spotkać tego dzielnego niedźwiedzia o gołębim sercu? Uwielbiam tę historię!
Te książki darzę szczególnymi względami, ale szczęście w tym roku mi dopisało i na mojej liście nie ma żadnego gniotka, który bardzo by mnie rozczarował. Jest kilka tytułów, które nie były specjalnie udane, ale nie żałuję zajrzenia do żadnej z lektur, za jakie zabrałam się w tym roku. Oby 2018 był równie udany!
*Książki, o jakich piszę, to lektury, które przeczytałam w 2017 r., a nie tytuły, które się w tym czasie ukazały. Choć takie też tutaj są 🙂