Wakacyjny plażowy TAG
Kiedy oglądałam ten TAG w wykonaniu Gosi i Asi z kanału tuczytam (bardzo, bardzo go polecam, bo dziewczyny świetnie opowiadają o książkach i polecają super lektury), wyobrażałam sobie, że gdy ja wybiorę się nad Bałtyk, również będę rozkoszować się czytaniem na plaży. Udało się to średnio, bo deszcz i książki idą w parze raczej jesienią, ale nadmorskie wspomnienia nadal krążą mi po głowie i dlatego postanowiłam podzielić się też swoimi przemyśleniami w tych plażowych kategoriach.
Bikini, książka z którą wstydziłeś się pokazać
„Szpieg” Paulo Coelho. Zżerała mnie ciekawość, odkąd dowiedziałam się, że Coelho wydał nową powieść. A że przydarzyła się okazja do czytania, postanowiłam z niej skorzystać. W tramwaju jednak trzymałam ją na torbie, tak żeby nikt nie widział, co mam rękach. Swoją drogą to całkiem ciekawa historia i choć kilka perełek nadających się na aforyzmy można w niej znaleźć, to jednak odbiega od tego, co znamy w wydaniu tego pisarza.
Piasek w majtkach, czyli nieprzyjemna książka
Kim Holden i jej „O wiele więcej”. To miała być książka decydująca: albo przekonam się do Kim Holden, albo więcej nie sięgnę po jej książki. Niestety zwyciężyła opcja nr 2. Lektura „O wiele więcej” była nieprzyjemna ze względu na to, że wywoływała we mnie negatywne emocje, głównie frustrację i poczucie zagubienia. Zupełnie nie przekonali mnie bohaterowie i ich pogmatwane losy, to dla mnie kompletnie nierealna historia. I trochę mi przykro, bo wiem, że jest wiele osób, u których twórczość Kom Holden wywołuje wzruszenie i głęboki smutek, ale także niesie radość i nadzieję. Może to po prostu nie moja wrażliwość.
Tłumy na plaży, czyli książka, którą czytają wszyscy
„Światło, którego nie widać”. Ta książka towarzyszy mi od ostatnich ośmiu miesięcy i naprawdę nie wiem, dlaczego jest tak popularna albo co ze mną jest nie tak, że nie potrafię się zaangażować w fabułę. Utknęłam w połowie, a wydaje mi się, że 300 stron to jednak dość sporo, by się rozkręcić. Mam zamiar skończyć ją w tym roku, ale Anthony Doerr póki co do mnie nie przemawia.
Babki z piasku, czyli wakacyjna lektura
Zdecydowanie seria „Baśniobór” Brandona Mulla. To niby seria dla dzieci, ale wiadomo, że jak dla dzieci, to dla wszystkich! Porywająca, trzymająca w napięciu, świetnie napisana, gwarantuje wspaniały czas i moc emocji. Na szczęście „Baśniobór” to cykl 5 książek, można więc się zaczytywać i rozkoszować. Poznałam tę serię podczas jednego z pobytów nad morzem i kojarzy mi się baaardzo wakacyjnie.
Morska fala, czyli książka, która cię zaskoczyła
„Życie Pi”. Wiedziałam, że podbiło serca czytelników, dlatego też nie mogłam się doczekać lektury tej książki. Nie zaskoczyło mnie w niej to, że na mnie również wywarła ogromne wrażenie, ale raczej to, że spodobał mi się język Yanna Martela i sposób, w jaki pisze. A choć pisze świetnie, to dość gęsto, w dodatku fabuła postępuje naprzód raczej leniwie, sporo tam długich opisów. Ale uwielbiam tę książkę i polecam ją każdemu!
Parawan, czyli książka, która daje poczucie bezpieczeństwa
Ostatnio było to „Sekretne życie pszczół” (więcej TUTAJ). Choć to historia, w której jest sporo smutku i cierpienia, to jednak podczas lektury czułam się otulona. Dużo w niej uroku, ciepła i mimo wszystko optymizmu i nadziei na lepsze.
Morska lektura
Moje pierwsze skojarzenie to „Światło między oceanami” (więcej TUTAJ), bo szum fal towarzyszy bohaterom już od pierwszych stron i w pewnym sensie to właśnie woda sprawia, że znajdują się w dość trudnej sytuacji. To książka bardzo morska, ale również emocjonalna i może doprowadzić do łez. Warto jednak po nią sięgnąć, bo to naprawdę świetna powieść.