Podsumowanie półrocza 2020 – najlepsze i najgorsze książki

Podsumowanie półrocza 2020 – najlepsze i najgorsze książki

2020 mknie do przodu jak szalony, czas więc na czytelnicze podsumowanie. Przez te sześć miesięcy udało mi się całkiem sporo przeczytać, nie udało mi się za to robić comiesięcznych podsumowań moich czytelniczych doświadczeń. Pomyślałam więc, że podzielę się z Wami kilkoma tytułami, które zrobiły na mnie spore wrażenie i zapadły w pamięć, wspomnę też o tych, które mnie rozczarowały albo zdenerwowały, a takie też się zdarzyły.

Nie potrafię wskazać jednej książki, która by mnie zachwyciła, przyprawiła o książkowego kaca, do której często wracam myślami. Mam nadzieję, że taka perełka trafi się w drugiej połowie roku. Niewątpliwie jednak dużo czytelniczych doznań zapewniło mi króciutkie, ale niezwykle bogate w treść i emocje „Ukochane równanie profesora” Yoko Ogawy. To opowieść o starszym mężczyźnie, profesorze matematyki, którego pamięć resetuje się co 80 minut. Ze swoją gosposią i jej kilkuletnim synem nawiązuje jednak wyjątkową relację, silniejszą od ulatującego czasu. Pięknie napisana, wciągająca i jednocześnie bardzo prosta i poruszająca powieść. Czytajcie koniecznie!

A skoro jesteśmy już w japońskich klimatach, muszę wspomnieć o „Pszczołach i gromie w oddali” Riku Ondy, książce wchodzącej w skład mojej ukochanej „Serii z żurawiem” od Wydawnictwa Jagiellońskiego. Nigdy bym nie pomyślała, że ponad 400 stron powieści przedstawiającej losy uczestników konkursu pianistycznego, tak bardzo mi się spodoba. Potrzebowałam sporo czasu, by odnaleźć się w fabule i zacząć odróżniać bohaterów, ale potem było wspaniale. Przez tę powieść się płynie, odpoczywa przy niej i kibicuje postaciom.

W tym roku nadrobiłam trochę zaległości z Wydawnictwa Pauza. Każda z ukazujących się tam powieści czymś do mnie trafia i nawet jeśli fabuła ulatuje mi z głowy po jakimś czasie, dobrze pamiętam emocje, jakie towarzyszyły mi podczas lektury. I tak na przykład „Dorośli” Marie Gronborg Aubert, krótka historia opowiadająca o losach dwóch sióstr, choć skrajnie daleka od moich doświadczeń, uwierała mnie, irytowała sposobem myślenia Idy (starszej z sióstr), a jednocześnie przygnębiała i dała sporo do myślenia. Kolejna krótka książka z ogromnym ładunkiem emocjonalnym i mnogością tematów. Warta uwagi.

W tym roku sporadycznie sięgałam po młodzieżówki, ale po takie jak „Chłopak, który stracił głowę” Johna Coreya mogę chwytać częściej. To pokręcona historia Travisa, który w obliczu nieuleczalnej choroby nowotworowej decyduje się na eksperymentalną terapię i zgadza się na przeszczep ciała od szyi do stóp. Nie wie tylko, ile czasu spędzi zahibernowany, czekając na rozwój medycyny i możliwość przeprowadzenia operacji. Budzi się po pięciu latach, w obcym ciele i ze swoją głową – z jego perspektywy zmieniło się niewiele, ale dla jego bliskich pięć lat to jednak kawał czasu… To bardzo dobrze napisana powieść, pełna humoru, ale też smutku – dawno żadnego bohatera nie było mi tak żal jak Travisa. Myślę, że kiedyś wrócę do tej powieści!

„27 śmierci Toby’ego Obeda” Joanny Gierak-Onoszko przeczytałam w styczniu, ale to jedna z tych książek, które zostają z czytelnikiem na dłużej. Poruszający reportaż o rdzennych mieszkańcach Kanady, ich okrutnych i bolesnych losach w szkołach z internatem, w których nikt nie chciałby spędzić choćby godziny. Jeśli nie przepadacie za reportażami albo nie wiecie, od czego zacząć przygodę z tym gatunkiem, ta książka może być dobrym wyborem.

Jest jeszcze kilka książek, które przynosiły mi sporą dawkę przyjemności i które mogę Wam polecić: „Ta, którą nigdy nie byłam” Majgull Axelsson, „Wierzyliśmy jak nikt” Rebecci Makkai, „Wyznania gejszy” Arthura Goldena czy „Cień wiatru” Carlosa Ruiza Zafona, do którego wróciłam po latach.

A na koniec kilka słów o książkach-rozczarowaniach. Numer jeden to „Nocna droga” Kristin Hannah, o której zaczęłam nawet pisać, ale uznałam, że jednak nie warto poświęcać jej zbyt wiele uwagi. To powieść przewidywalna, z niesamowicie irytującą główną bohaterką i fatalnie napisana (chyba że to kwestia tłumaczenia). Oto kilka cytatów:

Z głośników stereo waliła głośna muzyka, przy której nie dało się rozmawiać.

W powietrzu unosił się słodki zapach marychy.

Nie mam nic przeciwko tym określeniom, ale ta książka próbuje udawać spoko młodzieżówkę, którą nie jest.

Idźmy dalej:

Długonogie, rudowłose dziewczę o pełnych ustach i lekko skośnych jak u Cyganki oczach było najnowszą sympatią Zacha.

Kto tak mówi?! No i mój ulubiony romantyczny fragment:

Lexi patrzyła na pierścionek, czując napływające do oczu łzy. Naprawdę ją kochał. Tak samo jak ona jego. Kiedy podniosła wzrok, miała w oczach całą miłość, którą zgromadziła w sercu od dzieciństwa. Dała mu ją teraz, dała całą siebie. – Masz prezerwatywy?

I jeszcze dwa:

Jude weszła do dużego łóżka obok Mii, a ta zwinęła się u boku matki jak stonka ziemniaczana, którą kiedyś zbierali.

Reszta życia rozpościerała się przed nią niczym pustynia Gobi.

Kristin Hannah sprawiła, że przy lekturze „Słowika” zanosiłam się płaczem, a „Wielka samotność” fascynowała mnie surowym klimatem Alaski i poruszała przeżyciami bohaterów. Kristin Hannah znudziła mnie „Zimowym ogrodem” i zirytowała „Nocną drogą” – nie zarzekam się, że nigdy już nie sięgnę po jej powieści, ale na moich półkach rozpościera się jednak znacznie więcej dobrych książek.

Rzadko sięgam po thrillery, nie oczekuję więc od nich zbyt wiele, ale „Pacjentka” Alexa Michaelidesa zamiast strzałem w dziesiątkę, okazała się strzałem w kolano. Nudnawa, męczyłam się podczas czytania, a zakończenie… Szkoda gadać. Podobnie było w przypadku „Miasteczka” Natalii Nowak-Lewandowskiej, powieści obyczajowej z motywem kryminalnym. No właśnie, ten wątek nie jest zbyt wciągający i raczej przewidywalny, ale większy problem, jaki miałam z tą książką, stanowiła główna bohaterka i romans, w jaki się wdała. Jej motywacje były dla mnie totalnie niezrozumiałe, a co urzekło ją w chłopaku, z którym romansowała? Chyba wolę nie wiedzieć. Książkę szybko się czyta, ale moim zdaniem za dużo w niej bohaterów, za mało ich kreacji – choć na uwagę zasługuje postać lokalnego policjanta, dla niego warto było poświęcić tej powieści kilka godzin.

Dajcie znać, co dobrego przeczytaliście w tym roku! A ja zabieram się za kolejne książkowe historie ?

 

One Reply to “Podsumowanie półrocza 2020 – najlepsze i najgorsze książki”

  1. Ja też ostatnio wróciłam do Cienia wiatru i idąc za ciosem jeszcze do Labiryntu i Gry z serii Cmentarza zaginionych książek ???

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.