Podsumowanie: luty 2018
Luty zostawił we mnie czytelniczy niedosyt. Czytałam sporo, ale dwie książki, o których Wam dziś opowiem, były trochę męczące i ich lektura zajęła mi sporo czasu. Zwłaszcza jednej, która bardzo mnie rozczarowała, a tak dobrze się zapowiadała…
Zapraszam na podsumowanie miesiąca!
„Ogród Zuzanny. Tom 1. Miłość zostaje na zawsze” – niechętnie sięgam po polskie obyczajówki, zawsze się przed nimi bronię, ale postanowiłam zaryzykować. I bardzo się z tego cieszę, bo historia Zuzanny i otaczających ją kobiet to poruszająca, ciepła i zabawna lektura. Z jednej strony lekka, idealna na oderwanie się od codzienności, z drugiej mądra, z bohaterami, z którymi można się utożsamić. Czekam na drugi tom!
„Cudowne lekarstwo George’a” – odkąd przeczytałam książkę „Charlie i fabryka czekolady” jestem fanką Roalda Dahla, choć nadal zastanawiam się, czy to, co pisał, to na pewno książki dla dzieci. To opowieść o małym George’u, który zmęczony nieustającym narzekaniem swojej babci, postanawia wyleczyć ją z zrzędliwości. I właściwie odnosi sukces, chociaż z nieco innym efektem niż zakładał na początku…
„Raczej szczęśliwy niż nie” – opowieść o Aaronie, który zmaga się z traumą wynikającą z samobójstwa jego ojca. Chłopak doświadcza niesprawiedliwości, staje się bohaterem splotu wydarzeń dziwnych i trudnych, jakich nikt nie chciałby mieć na swoim koncie. To nieco smutna, ale mimo wszystko kojąca opowieść o odkrywaniu siebie, swojej tożsamości i sile wspomnień, które można wymazać z pamięci. Tylko czy warto?
„Spod zamarzniętych powiek” – najlepsza książka, jaką przeczytałam w tym miesiącu. Ostatnio odkryłam, że książki o himalaistach to te, które najbardziej mnie inspirują, poruszają i skłaniają do głębszych przemyśleń. Adam Bielecki opisuje swoją drogę od marzeń do ich realizacji. Dzieli się wiarą w to, że wiele w życiu możemy osiągnąć, ale dopuszcza czytelnika także do trudnych wydarzeń z jego życia, pozwala przyglądać się popełnionym przez siebie błędom. Świetna lektura, nie tylko dla miłośników górskich klimatów.
„Tamte dni, tamte noce” – największe rozczarowanie tego miesiąca. To historia miłości i gorącego romansu między 17-letnim Elio i dwudziestokilkuletnim Oliverem. Jest w tej książce mnóstwo pięknych rzeczy: narracja, świetnie wykreowani bohaterowie, pewnego rodzaju miłosna obsesja Elio, szeroko pojęta miłość. Niestety dokładny opis erotycznych scen z udziałem głównych bohaterów to dla mnie zbyt dużo. Nie były one niesmaczne, ale czasem po prostu obrzydliwe. Na tyle, że zniechęcały mnie do całej opowieści, która naprawdę mogła być jedną z najładniejszych książek o miłości.
„Nie opuszczaj mnie” – po tę książkę sięgnęłam dlatego, że jej autor Kazuo Ishiguro to laureat Nagrody Nobla 2017. Książka opowiada o uczniach pewnej ekskluzywnej szkoły, bardzo specyficznej i zamkniętej na świat. Młodzi przeznaczeni są do donacji i nie mają wpływu na swoją przyszłość, choć starają się to zmienić. Ishiguro mnie oczarował! Książka jest bardzo lekka, dobrze się ją czyta, język jest prosty, a jednocześnie autor porusza temat tak trudny, skomplikowany, budzący ogromne emocje. Robi to świetnie, bardzo subtelnie. Na pewno sięgnę po więcej!
„Przeogromny krokodyl i inne zwierzęta” – kolejne spotkanie z Roaldem Dahlem, ale mniej udane niż w przypadku „Cudownego lekarstwa George’a”. To zbiór trzech opowiadań, w których główną rolę odgrywają zwierzęta o nie zawsze uczciwych zamiarach. Czytało się przyjemnie, ale Dahla wolę jednak w powieściach.
Luty, choć krótki, był dość różnorodny pod względem wybieranych przeze mnie książek. Mam nadzieję, że Wam też wpadły w ręce dobre książki!