Podsumowanie: kwiecień 2018
Kwiecień-plecień, bo przeplata dużo różnych książek! Dziś zapraszam na czytelnicze podsumowanie kwietnia, który był zaczytany i różnorodny!
„Jan Kaczkowski. Życie pod prąd. Biografia” – to była naprawdę świetna lektura. Poruszająca, ale wyważona, dość obszerna, ale konkretna. Opowieść o człowieku pełnym kontrastów, który wyciskał z życia jak najwięcej. Więcej TUTAJ
„Mam na imię Lucy” – moje pierwsze spotkanie z Elizabeth Strout nie było zachwycające, ale na pewno zachęcające do sięgnięcia po inne powieści tej autorki. Ta historia to zapiski rozmowy leżącej w szpitalu córki z odwiedzającą ją matką, wspominanie minionych wydarzeń, trochę niedopowiedzeń. Szybko się czyta i choć nie potrafię nazwać, co mi się w niej podobało, to polecam.
„It ends with us” – książki Colleen Hoover zawsze traktuję jako guilty pleasure i zazwyczaj mi się podobają, zdarza mi się też przy nich płakać… „It ends with us” trochę mnie jednak rozczarowało, od początku bardzo irytowała mnie główna bohaterka, której nie potrafiłam zrozumieć. Głównym wątkiem historii jest przemoc w związku. Emocjonalnie dość wyczerpująca lektura, ale czytałam lepsze powieści tej autorki.
„Kilka dni z życia Alice” – po lekturze „Wielkich kłamstewek” ochoczo przystąpiłam do następnej powieści Liane Moriarty. Ta nie była tak dobra, moim zdaniem przegadana i wątek piszącej bloga babci był tu zupełnie zbędny, ale i tak nieźle się przy niej bawiłam. To opowieść o Alice, która nie pamięta kilku ostatnich lat swojego życia. Stopniowo odkrywa kolejne puzzle, ale ich poskładanie nie jest łatwe. Aha! Nie czytajcie opisu z tyłu książki, bo to trochę spoiler.
„Linia serc” – Rainbow Rowell w wydaniu dla dorosłych. Podobnie jak „It ends with us” miała być lekką lekturą na oderwanie się od rzeczywistości i to był dobry wybór! To przyjemna, nie tak bardzo schematyczna obyczajówka (a może romans?) o miłości pokrytej kurzem i dość nietypowym sposobie jej odświeżania. Warto mieć ten tytuł w pamięci i powrócić do niego w grudniu, bo aura tam iście świąteczna!
„Psierociniec” oraz „Psierociniec. W poszukiwaniu utraconego węchu” – opowieści dla dzieci o niezwykłych czworonogach w wyjątkowym miejscu. Świetny język i ciepłe historie. Więcej TUTAJ
„Słowa w ciemnym błękicie” – młodzieżówka z książkami w tle. Jest tu wszystko, co w takich książkach lubię: nieoczywisty wątek miłosny, realne problemy i normalni bohaterowie, z którymi łatwo się utożsamić, pasja i literatura. Bardzo fajna, chętnie przeczytałabym jeszcze raz!
„Billy i Miniputki” – mały Billy, który bardzo nie lubi się nudzić, przekracza niebezpieczną granicę i trafia do lasu, gdzie spotyka Miniputki, które pomagają mu wydostać się z niezłych tarapatów. Książki Roalda Dahla zawsze mi się podobają, a ta nawet bardzo.
„Przkeroczyć rzekę” – rodzinna saga polskiej autorki Anny Szepielak. Opowieść o Julii Zarzewskiej, młodej dziewczynie, która traci posadę guwernantki w wyniku plotek na temat jej rodziny. Julia mierzy się z przeszłością i odkrywa mroczne rodzinne tajemnice. Trochę za długa, zwłaszcza że to pierwszy tom cyklu, długo się rozkręca, ale czytało mi się całkiem dobrze.
„Harry Potter i kamień filozoficzny” – nie spodziewałam się, że powrót do tej lektury po kilkunastu latach sprawi mi tyle radości. Cieszyłam się z samego czytania i zwracałam uwagę na rzeczy, które wcześniej mi umknęły. W kolejce czekają już następne części. 🙂
W kwietniu czytałam z przyjemnością i bez przymusu – mam nadzieję, że tak samo będzie w kolejnych miesiącach.
2 Replies to “Podsumowanie: kwiecień 2018”
Uwielbiam „Słowa w ciemnym błękicie”! <3 Z wydawnictwa Jaguar czekam teraz na "Spętanych przeznaczeniem" 🙂
Zazwyczaj nie sprawdzam zapowiedzi, ale zawsze czymś mnie zaskoczą i poruszą 🙂 Cieszę się, że podobają Ci się „Słowa w ciemnym błękicie”, to chyba będzie jedna z moich ulubionych książek z 2018 roku. Piąteczka! 🙂