„Malala i jej czarodziejski ołówek” – #minirecenzja
Malala każdy poranek rozpoczynała tak samo. Zaglądała do szuflady w szafce przy łóżku, by sprawdzić, czy pojawił się w niej czarodziejski ołówek. Mogłaby nim narysować zamek w drzwiach i odciąć się od braci. Mogłaby przesunąć wskazówki zegara i dłużej pospać. Mogłaby wyczarować nową sukienkę dla mamy. I jedzenie, by nikt nie był głodny. Ołówek nigdy nie pojawił się w szufladzie, a jednak Malala naprawdę zaczęła czarować…
„Malala i jej czarodziejski ołówek” to historia, która zdarzyła się naprawdę, choć nikt nie życzyłby dziecku, by musiało zmagać się z takimi trudnościami. Malala uwielbiała szkołę i kiedyś bardzo się zdziwiła, że nie wszystkie dzieci mogą do niej chodzić. I bardzo się zdenerwowała, gdy Talibowie wydali zakaz uczęszczania do szkół przez dziewczynki z jej regionu. Malala postanowiła komuś o tym opowiedzieć: najpierw pisała w domu, w swoim zeszycie, później stanęła przed kamerami BBC, a jej głos stał się słyszalny. Talibowie wydali na nią wyrok śmierci. Gdy miała zaledwie 15 lat, została postrzelona w głowę i w szyję. Cudem przeżyła i nie poddała się w swojej walce!
Książka w bardzo malowniczy (zarówno pod względem językowym, jak i ilustracyjnym) przedstawia życie Malali – najmłodszej laureatki Pokojowej Nagrody Nobla. To opowieść, która daje nadzieję i stanowczo mówi o tym, że warto spełniać marzenia, troszczyć się o to, co dla nas ważne. Czy Malala chciała zmieniać świat? Tak! Ale robiła to, co była w stanie, na co starczało jej sił, wierząc, że jest w tym głębszy sens. I przekonała wszystkich, że „jedno dziecko, jeden nauczyciel, jedna książka i jedno pióro może zmienić świat.”
Opowieść polecana jest dla dzieci w wieku 4-8 lat, ale gwarantuję Wam, że dorosłych też wzrusza i pokazuje, jak wiele warte są dziecięce marzenia!
Malala i jej czarodziejski ołówek, Malala Yousafzai, Wydawnictwo Tekturka, 2018