„Świąteczny trop” – bawcie się dobrze, ale… uważajcie
Może to jednak za wcześnie na świąteczne lektury? Zadaję sobie to pytanie przed rozpoczęciem czytania świątecznej książki szybciej niż w grudniu, trochę się jednak boję, że zepsuję sobie klimat. A potem ulegam pokusie, bo właściwie w tym czasie mam ochotę tylko na lekkie, ciepłe historie, więc bez sensu się biczować. Zwłaszcza gdy okazuje się, że świąteczna książka niewiele ma z Bożym Narodzeniem wspólnego.
„Świąteczny trop” Davida Rosenfelta ukazał się w Polsce nakładem Wydawnictwa Kobiecego. Głównym bohaterem powieści jest obrońca sądowy Andy Carpenter, znany nie tylko z nietuzinkowych metod pracy, ale też wielkiej miłości do czworonogów, prowadzi nawet dom tymczasowy dla psów.
Akcja „Świątecznego tropu” zaczyna się od zwyczajnego spotkania z bezdomnym i jego psem – Andy nie potrafi przejść obok nich obojętnie, finansowo wspiera nie tylko mężczyznę, ale bon do sklepu dla zwierzaków otrzymuje również jego suczka Zoey. Sprawy szybko nabierają tempa – spotkany na ulicy duet zostaje zaatakowany, a pies w związku z pogryzieniem napastnika, musi przejść na kwarantannę do schroniska. Andy i jego żona Laurie decydują się udzielić schronienia przygnębionemu sytuacją bezdomnemu, ten jednak nie zagrzewa u nich miejsca zbyt długo – okazuje się być poszukiwanym przez policję i trafia do aresztu. A Andy ma okazję wykazać się swoimi umiejętnościami przed sądem.
Byłam zaskoczona tym, jak szybko czyta się tę książkę – rozdziały liczą od 1 (!) do 7 stron, jest tu bardzo dużo dialogów, lektura nie zajmuje więc zbyt wiele czasu. Sama zagadka kryminalna też jest dość ciekawa, bo bezdomny mężczyzna jest weteranem wojennym z zespołem stresu pourazowego, zebrane w śledztwie dowody wskazują na jego winę, a jednak Andy i jego współpracownicy robią wszystko, by udowodnić jego niewinność. By to zrobić, muszą się nieźle natrudzić. Przez większość książki towarzyszymy więc jej bohaterom w poszukiwaniach, spotkaniach z osobami, których zeznania mogą coś wnieść do śledztwa, sporo czasu spędzamy też w sali sądowej. Nie jest to kryminał najwyższych lotów, nie znajdziemy tu dreszczyku emocji, to raczej lekka powieść obyczajowa z kryminalną zagadką w roli głównej i całkiem wyrazistym bohaterem.
No dobrze, a teraz kilka słów o tym, co mnie rozczarowało. Zacznijmy od promocji książki na polskim rynku. Mamy świątecznie ozdobioną okładkę (w podobnym klimacie utrzymane są okładki zagraniczne) z uroczym psem w jej centralnym miejscu i tytuł sugerujący, że będzie to książka, w której istotne znaczenie będą miały świętą. Trochę to prawda, ale bardziej jednak nie. Zoey, suczka odebrana bezdomnemu, pojawia się kilka razy i to epizodycznie, dla całej sprawy jej obecność nie ma właściwie żadnego znaczenia. Ot, po prostu, Andy Carpenter kocha psy i postanawia pomóc również temu. Jeśli więc myśleliście, że to książka dla miłośników czworonogów to niestety psie sprawy stanowią zaledwie wątek poboczny. A jeśli chodzi o Święta, tu niby jest trochę lepiej, ale też bez szału. Żona i syn Andy’ego kochają Boże Narodzenie i traktują je jak osobną porę roku, trwa u nich znacznie dłużej niż u reszty świata. Andy tego entuzjazmu nie podziela, nie włącza się dobrowolnie w ubieranie choinki czy dekorowanie domu, raczej czeka, aż świąteczny sezon dobiegnie końca. W „Świątecznym tropie” pojawiają się świąteczne akcenty, ale do powieści w klimacie bożonarodzeniowym bardzo jej daleko.
I jeszcze jedna rzecz. Mimo że książkę czytało mi się dobrze i szybko i naprawdę byłam zainteresowana tym, jak potoczą się losy bohaterów, bardzo trudno było mi się połapać w gąszczu postaci. Nie wiem, czy to kwestia mojego problemu z koncentracją, czy sposobu narracji autora, ale momentami nie do końca wiedziała, co się dzieje i o co chodzi. O Andym Carpenterze powstała seria książek, to niejedyna, która ukazała się w Polsce, może więc kiedyś sprawdzę, czy pozostałe są ciekawsze i lepiej skonstruowane.
Podsumowując: „Świąteczny trop” Davida Rosenfelta to przyjemna, ale dość przeciętna obyczajówka, której towarzyszy zagadka kryminalna. Jeśli szukacie czegoś lekkiego, szybkiej lektury na jesienno-zimowy wieczór, sięgnijcie i dobrze się bawcie. Ale jeśli potrzebujecie książek świątecznych albo z psiakami w roli głównej, lepiej poszukać czegoś innego.