Podsumowanie: wrzesień & październik 2017
Chociaż jesień sprzyja czytaniu, to dwa ostatnie miesiące w tym kontekście były dla mnie raczej wyzwaniem. We wrześniu szło mi całkiem nieźle, ale w październiku… Postawiłam na serial i póki go nie skończyłam, nie mogłam się zabrać za książki. Ale powtarzam sobie, że czytanie ma być przyjemnością i nie ma sensu się zmuszać.
We wrześniu miałam też urlop, który spędzałam w Bieszczadach, a konkretnie to w pokoju z nosem w książkach i chusteczkach, bo dopadło mnie przeziębienie. Dzięki temu udało mi się co nieco poczytać i wśród tych lektur znalazło się kilka naprawdę dobrych. Zresztą w tym roku rzadko trafiam na książkowe gniotki. No ale do rzeczy. Oto podsumowanie września i października.
1. „Księga dziwnych nowych rzeczy” – imieninowy, bardzo trafiony prezent. Książka opowiada o życiu misjonarza, który trafił na bliżej nieokreśloną planetę. Podczas gdy on poznaje obcą kulturę, jego żona wysyła mu informacje o tragicznych wydarzeniach, jakie dzieją się na ziemi. Świetnie się czytało i na pewno sięgnę po kolejną książkę Fabera.
2. „Kukuczka. Opowieść o najsłynniejszym polskim himalaiście” – byłam zaskoczona, że tak bardzo wciągnęła mnie ta lektura. Poruszająca opowieść o wielkiej pasji, spełnianiu marzeń i wielkiej miłości. Jedna z lepszych książek, jakie czytałam w tym roku.
3. „Confess” – młodzieżówka Colleen Hoover. Książki tej autorki, mimo że przeznaczone raczej dla młodszych czytelników, zwykle mi się podobają, a nawet mnie wzruszają, ale ta była niewypałem. Ciekawy pomysł, ale realizacja o wiele gorsza. Dla mnie zbyt pompatyczna i przekombinowana.
4. „November 9” – zupełnie inaczej jest z tą książką C. Hoover. Choć pasmo nierealnych zdarzeń nadal się tu pojawia, historia jest wciągająca i intrygująca.
5. „Projekt Rosie” – Don, główny bohater książki, rozbawiał mnie i wzruszał do łez. To książka bardzo oryginalna, drugiego takiego bohatera ze świecą szukać. Druga część pt. „Efekt Rosie” też zapowiada się obiecująco.
6. „Śniadanie u Tiffany’ego” – byłam bardzo ciekawa tej historii i choć podobała mi się, to jednak nie zrobiła na mnie dużego wrażenia, nie została ze mną na długo. W książce były też inne opowiadania Trumana Capote i nie żałuję, że po nie sięgnęłam, ale gdybym miała Was do nich zachęcić, właściwie nie wiedziałabym, jak to zrobić…
7. „Wszystko zależy od przyimka” – czyli trzech starych profesorów – Markowski, Miodek i Bralczyk – rozmawia o języku polskim. Mnóstwo cennych informacji na temat współczesnej (i nie tylko) polszczyzny okraszone poczuciem humoru. Miodzio!
8. „Opowieść podręcznej” – sięgnęłam po tę książkę, bo wszędzie było o niej głośno, w dodatku recenzje były bardzo pochlebne, więc trudno było przejść obok niej obojętnie. Nie zawiodłam się, piękny język, jakim posługuje się Atwood, sprawił, że książkę, choć temat trudny, czytałam z wielką przyjemnością.
9. „Fantastyczny Pan Lis” – książka autora „Charlie i fabryka czekolady”, Roalda Dahla. Nie tak wciągająca jak „Charlie”, ale oryginalna i ciekawa. Nie wiem tylko, czy to książka dla dzieci. Z pewnością nie dla tych najmłodszych.
10. „Święci pierwszego kontaktu” – najnowsza książka Szymona Hołowni, w której przedstawia świętych, o jakich jeszcze nie słyszeliście. Myślę, że będę do niej często wracać. I wskakuje na półkę z ulubieńcami!
Na kolejne miesiące mam przygotowanych bardzo dużo świetnych lektur, mam nadzieję, że wystarczy mi czasu, by je przeczytać. A potem Wam o nich opowiedzieć!