„Pszczoły i grom w oddali” – powieść, która jest muzyką
Nigdy bym nie pomyślała, że licząca ponad 450 stron opowieść o japońskim konkursie pianistycznym może być tak fascynująca.
„Pszczoły i grom w oddali” Riku Ondy od Wydawnictwa Uniwersytetu Jagiellońskiego czytałam dość długo. To nie jest powieść nieodkładalna, fabuła snuje się raczej leniwie, a na rozwój wydarzeń musimy trochę poczekać.
W japońskim Yoshigae odbywają się przesłuchania do międzynarodowego konkursu pianistycznego, a do finału może dostać się jedynie szóstka najlepszych muzyków. W czasie konkursu towarzyszymy czworgu bohaterom. Masaru Carlos to Peruwiańczyk japońskiego pochodzenia, który opuścił Japonię, gdy miał zaledwie kilka lat. Powrót do kraju to nie tylko szansa na rozwój jego muzycznej kariery, ale także na odnowienie relacji, która zakończyła się wraz z emigracją. Pojawienie się na scenie Eiden Ayi to ogromny stres nie tylko dla niej, ale obserwatorów i jurorów konkursu – „złote dziecko fortepianu” po śmierci matki porzuciło występy na scenie, a teraz wraca po latach i nie wiadomo, czego można się po niej spodziewać. Takashima Akashi pracuje w sklepie muzycznym, ma żonę, dzieci i problem ze znalezieniem czasu na ćwiczenia przy fortepianie. Decyduje się na start w konkursie, by zmierzyć się ze sobą i pokazać, że zasługuje na miano muzyka. I wreszcie on, książę pszczół, Kazama Jin, zupełnie nieznany i nieszablonowy, z wyjątkowym słuchem i nietuzinkowym podejściem do muzyki. Rekomendowany przez jednego najwybitniejszych pianistów wywraca konkursowe zmagania do góry nogami.
Czytając książkę, miałam wrażenie, że autorka opowiada tę historię melodiami, że powieść płynie jak dźwięki wydobywające się spod palców uczestników konkursu. Jest niezwykle malownicza, pięknie napisana i… zagrana. Konkursy pianistyczne i muzyka klasyczna to zupełnie nie moja bajka, w ogóle się na tym nie znam, a czułam się podekscytowana i z niecierpliwością czekałam na kolejne zmagania bohaterów i wreszcie na ostateczne wyniki konkursu.
Ale „Pszczoły i grom w oddali” to nie tylko opowieść o muzycznych zmaganiach, przede wszystkim to historie o walce z samym sobą, o przełamywaniu wstydu i strachu, odnajdowaniu radości w swojej pasji. Losy bohaterów na pewnym etapie się splatają, a oni zaczynają tworzyć małą grupę wsparcia – brak tu wyraźnej rywalizacji, znajdziemy za to czerpanie od innych tego co najlepsze, czasem nawet w bardziej metafizycznym wymiarze.
Bardzo ciekawą postacią jest Kazama Jin, który, jak wspomniałam wcześniej, wymyka się schematom i dzieli jurorów: jedni są zachwyceni jego umiejętnościami podejściem do muzyki, inni raczej zniesmaczeni i oburzeni. W jego muzyce tradycja ściera się z nowoczesnością, regulamin i obowiązujące wszystkich zasady z indywidualnym podejściem do dźwięku i wydobywania go dla świata. Myślę, że pytania o to, co jest lepsze i czy w ogóle da się to określić, można przenieść na wiele innych ludzkich działań.
Dla mnie jako laika w dziedzinie muzyki klasycznej z jednej strony fascynujące było to, jak zaangażowałam się w tę powieść. Nie spodziewałam się, że aż tak mnie wciągnie! Z drugiej jednak muszę uczciwie przyznać, że czasem opisy danych utworów, historie ich powstania, a nawet przebieg występów bohaterów czasami były trochę nużące i nie miałabym nic przeciwko, gdyby były ciut krótsze.
Podsumowując: „Pszczoły i grom w oddali” Riku Ondy to piękna, spokojna i niezwykle melodyjna opowieść o spełnianiu marzeń, budowaniu wiary w siebie, ciężkiej pracy włożonej w sukces i o tym, że ten ostatni przychodzi różnymi ścieżkami i nie zawsze oznacza to samo.
One Reply to “„Pszczoły i grom w oddali” – powieść, która jest muzyką”