PODSUMOWANIE: STYCZEŃ 2020
Z początkiem roku wpadłam w książkowe szaleństwo! Wybierałam książki, którymi byłam zainteresowana, sięgałam też po komiksy, które czyta się jednak znacznie szybciej, poza tym sporo czytałam na Kindle’u, który zdecydowanie skraca czas lektury. Zapraszam na podsumowanie stycznia!
POWIEŚCI
„Małe kobietki” – ostatnio, w związku z premierą filmu, było o nich głośno, postanowiłam więc przekonać się, czego dotyczy powieść Louisy May Alcott. Historia opowiada losy rodziny Marchów: ojciec wyjechał na wojnę, w domu została matka i jej cztery córki – Jo, Meg, Beth i Amy. Z bohaterami spędzamy około roku, dziewczyny mają w tym czasie sporo przygód, zakochują się, walczą z zazdrością, mają szalone, a czasem niebezpieczne pomysły, cudem zostają przy życiu. Akcja powieści toczy się w latach 60. XIX wieku i, niestety, książka mocno się zestarzała. Momentami jest zabawna, czasem urocza, ale jednak przytłaczała mnie swoim moralizatorskim tonem i uproszczeniami. Właściwie z niecierpliwością wypatrywałam końca i w najbliższym czasie na pewno nie sięgnę po kontynuację, czyli „Dobre żony”.
„Legenda o samobójstwie” – książka, której z pewnością nie zapomnę przez długi czas. W pamięci zostanie mi może nie treść powieści, ale silne emocje, które towarzyszyły mi w trakcie lektury. To historia autobiograficzna, surowa, brutalna, czasem nużąca, oscylująca między rzeczywistością a obłędem. Roy spędza czas ze swoim ojcem, wyjeżdża z nim na odludną wyspę Sukkwan, ale zupełnie nie potrafi się tam odnaleźć. Chciałby wrócić do domu, ale wie, że nie może zostawić ojca samego. Ojciec jest trudny w kontakcie, nieprzewidywalny, depresyjny, a Roy, chcąc tego czy nie, towarzyszy mu w jego trudach. Autor książki, David Vann, nie daje czytelnikowi łatwych rozwiązań, zaskakuje, pisze tak, że w pewnym momencie można stracić grunt pod nogami i nie wiadomo, co jest prawdą, a co szaleńczą kreacją.
„Załącznik” Rainbow Rowell – ta powieść nie cieszy się szczególnie dobrymi recenzjami, ale mnie naprawdę się podobała. Może to kwestia oczekiwań, bo nie spodziewałam się po niej niczego więcej, niż tylko tego, że dostarczy mi rozrywki. Powieść przenosi nas do redakcji pewnej gazety, a jej bohaterami są dziennikarki Jennifer i Beth oraz Lincoln, administrator bezpieczeństwa danych. Jego praca polega na czytaniu wysyłanych przez pracowników maili i wyszukiwanie w nich słów zakazanych. Jeśli takie znajdzie, powinien natychmiast zareagować i wysłać ostrzeżenie. Tymczasem korespondencja Jennifer i Beth pochłania go na tyle, że zaczyna odczuwać emocjonalną więź z dziennikarkami – choć w ogóle ich nie zna, bo swoją zmianę rozpoczyna wtedy, gdy one kończą już pracę. Lincoln jest trochę ciapowaty i niezorganizowany, mieszka z matką i niewiele chce od życia, ale mimo wszystko da się go lubić. „Załącznik” to historia mocno przewidywalna, raczej niczym nie zaskakuje, ale jeśli będzie szukać czegoś lekkiego, pozytywnego, co umili Wam czas, ta powieść będzie dobrym wyborem.
„Ta, którą nigdy nie byłam” Majgul Axelsson – MaryMarie żyje w dwóch światach, drogi Mary i Marie rozeszły się, gdy jedna z nich podjęła decyzję, by odłączyć sparaliżowanego męża od respiratora, a druga postanowiła darować mu życie. MaryMarie kiedyś była dziennikarką, potem ministrem w szwedzkim rządzie. MaryMarie jest w więzieniu i odlicza dni do powrotu do domu. To dziwna książka, bo nie wiadomo, która historia jest prawdziwa, a narracja toczy się trzema torami – z perspektywy MaryMarie, która jest w więzieniu, z perspektywy MaryMarie, która jest ministrem i ma niemałe kłopoty i wreszcie z perspektywy MaryMarie, która wspomina przeszłość. Trzeba dać sobie czas, by wczuć się w klimat tej historii, zacząć oddzielać jedną opowieść od drugiej. Ale warto!
„Ich siła” Meg Wolitzer – niespecjalnie ciekawiła mnie ta historia, nie przekonywał opis książki, ale bardzo lubię prozę Wolitzer i dlatego sięgnęłam po tę lekturę. Historia jest dość prosta: Greer, nieśmiała i niepewna siebie studentka, dzięki swojej przyjaciółce Zee poznaje ikonę feminizmu Faith Frank. Jest zauroczona jej postawą, tezami, jakie głosi, osiągnięciami, jakie ma na swoim koncie. Greer zmienia perspektywę, wkrótce i dla niej feminizm staje się stylem życia. Tyle że feminizm w wydaniu bohaterek jest dość prosty i momentami toporny, ogranicza się do powtarzania haseł, że kobieta ma prawo decydować o sobie i swoim ciele i trudno uwierzyć, że przemówienie Faith wywarło na Greer tak duże wrażenie, bo nic w nim interesującego. Ale! To, co mi się podobało, to wszystkie wydarzenia dziejące się gdzieś w tle – związek Greer i Cory’ego (z wyłączeniem feministycznej przemiany), jego historia rodzinna, losy Zee, jej kariera i relacje, wszystkie rozstania, zdrady i radości bohaterów. Lubię styl Wolitzer, dlatego „Ich siłę”, choć to zdecydowanie najsłabsza jej powieść z tych, które poznałam do tej pory, czytałam z przyjemnością. Jeśli jednak miałabym Wam coś polecić, zdecydowanie lepiej sięgnąć po „Żonę” albo „Pozycję” – mało znaną, dawno wydaną, a o wiele bardziej złożoną i ciekawszą.
NON-FICTION
„Dobry wilk. Tragedia w szwedzkim zoo” Larsa Berge – reportaż, który jest próbą rozwiązania zagadki niemal kryminalnej. Jak to możliwe, że stado wilków zagryzło swoją opiekunkę? Jak to się stało, że wilki, na wybieg których wchodzili ludzie odwiedzający zoo, nagle odwróciły się od człowieka? Poza tym, że Berge chce rozstrzygnąć te sprawę, porusza także temat oswajania dzikich zwierząt, wchodzenia z nimi w bliskie relacje, udomawiania ich, traktowania jak przyjaciół. Autor stawia także pytania o funkcjonowanie ogrodów zoologicznych – na ile ratują zwierzęta i zagrożone wyginięciem gatunki, a w jakim stopniu są tylko miejscem rozrywki dla spragnionych egzotyki zwiedzających. Lars Berge nie wyczerpuje tematu, ale dla mnie była to wystarczająco dobrze udokumentowana historia.
„Noc” – Elie Wiesel, twórca terminu Holokaust, laureat Pokojowej Nagrody Nobla, trafił do Auschwitz, gdy miał 15 lat. W książce opisuje swoje wspomnienia i przeżycia z tamtego okresu, poruszające nie tylko ze względu na okrucieństwo, jakiego doświadczył z zewnątrz, ale również z powodu jego wewnętrznych przeżyć, zmieniającej się relacji z ojcem. Trudno tę książkę ocenić, z pewnością jest warta przeczytania, choć wydaje mi się, że nie zostaje w pamięci zbyt długo.
„27 śmierci Toby’ego Obeda” Joanny Gierak-Onoszko – poruszający, wstrząsający i bolesny reportaż o doświadczeniach dzieci rdzennych mieszkańców Kanady. Bitych, poniżanych, gwałconych, odzieranych z godności w szkołach z internatem prowadzonych w większości przez Kościół, w znacznie mniejszej części przez państwo. To także opowieść o wychodzeniu z traumy, odbudowywaniu zaufania i przebaczeniu. Więcej napisałam TUTAJ.
„Niegrzeczne. Historie dzieci z ADHD, autyzmem i zespołem Aspergera” Jacka Hołuba – książka, od której nie można się oderwać, ale trzeba być gotowym na trudne emocje. Jacek Hołub oddaje głos rodzicom (głównie matkom) dzieci z ADHD, autyzmem i zespołem Aspergera, pojawia się również opowieść ojczyma, psycholożki, pracowniczki MOPS-u, dyrektorki szkoły i Kacpra, który przez lata nie otrzymywał odpowiedniego wsparcia, bo zdiagnozowano go dopiero, gdy był nastolatkiem. To historie, które wywołują współczucie i zrozumienie dla rodziców dzieci, którzy tak często są oceniani jako ci, którzy nie potrafią ich wychować, którzy z braku wiedzy i odpowiedniego wsparcia, szukają w sobie winy nietypowego zachowania swoich dzieci. To opowieści, które wywołują złość na system, który nie wspiera, nie oferuje adekwatnej pomocy i jeśli nie ma się determinacji, a przede wszystkim pieniędzy, zostaje się z bezradnością i poczuciem bezsilności. Ale to również opowieść o dzieciach, które dostają olbrzymie pokłady miłości, cierpliwości i zrozumienia i które mają światu wiele do zaoferowania – choć tak trudno je usłyszeć i spojrzeć na nie inaczej niż przez pryzmat zaburzenia. Bardzo potrzebna i zmieniająca perspektywę książka.
KOMIKSY / POWIEŚCI GRAFICZNE
„Nieznajomy” Anny Sommer – w przymierzalni butiku Helena znajduje noworodka. To jak odpowiedź losu na jej życiowe problemy – jej partner zainwestował w psa, w dziecko nie bardzo chce. Helena ukrywa noworodka przed światem, o jego istnieniu poza nią wie tylko pies. Jak to możliwe, że dziecko codziennie zostaje tam samo, mimo że zaczyna raczkować i się przemieszczać? Nie znalazłam logicznej odpowiedzi na to pytanie… W międzyczasie poznajemy też Vicky, która wpycha w siebie jedzenie, żeby ukryć niechcianą ciążę, która jest wynikiem jej romansu z wykładowcą. Znalazłam tu szczere spojrzenie na kobiecość i trudne sytuacje, jakie mogą się przydarzyć. Cieszę się jednak, że nie zdecydowałam się na kupno książki, ale wypożyczenie jej z biblioteki – to historia na jeden wieczór i raczej szybko ulatująca z głowy.
„Mój nowojorski maraton” – komiks autobiograficzny. Sébastien Samson zna się na rysunku i w nosie ma sport. A jednak, gdy jego żona i przyjaciele rozmawiają o zapisaniu się na maraton w Nowym Jorku, postanawia do nich dołączyć. Nie jako kibic, ale uczestnik biegu. Rozpoczyna przygotowania (biega raz w tygodniu, w samotności, nie wie, co to interwały i nie chce, by pomagała mu żona, bo denerwuje się, że będzie się nią wlókł). Stopniowo jednak jego przygotowania nabierają tempa i Sébastien staje na linii startu. To bardzo przyjemna, zabawna (zwłaszcza wtedy, gdy do głosu dochodzą narządy wewnętrzne bohatera) opowieść, na pewno dodaje skrzydeł i motywuje do działania – niekoniecznie do biegania.
„Powrót do Kosowa” Gani Jakupi, Jorge González – nie spodobała mi się ta opowieść, choć liczyłam, że sporo się z niej dowiem i że mnie poruszy. Niestety, autorzy założyli, że historia Kosowa jest znana odbiorcy i nawet kiedy wyjaśniają kontekst wydarzeń, trudno się w tym odnaleźć. O wiele bardziej niż warstwa tekstowa spodobała mi się grafika, ale to jednak stanowczo za mało.
„Zabić drozda” Harper Lee w adaptacji Freda Fordhama – nie mogłam się doczekać tej powieści, oryginał czytałam kilka lat temu i bardzo mi się podobał, chciałam sobie tę historię odświeżyć i forma powieści graficznej wydawała mi się odpowiednia, by to zrobić. I nie żałuję! Komiks jest pięknie narysowany i napisany, Fred Fordham podkreślił, że starał się posługiwać cytatami z tekstu Harper Lee, czułam, że jestem w świecie, który wykreowała. I uwielbiam Skaut, która tutaj nazywana jest Smykiem – to odważna, przebojowa i niezwykle waleczna dziewczynka. Bardzo Wam polecam!
DLA DZIECI
„Banda Czarnej Frotte. Skarpetki powracają!” Justyny Bednarek – kolejna część bardzo lubianej przez dzieciaki serii o przygodach skarpetek, które gubią swoje pary. Tym razem bohaterowie opływają świat, tworzą gang i uciekają przed wrogiem. Wspaniałe ilustracje Daniela de Latoura, zabawne i wciągające historie sprawiają, że lektura tej książki staje się prawdziwą przygodą. Żałuję jednak, że nie czytałam pierwszych dwóch tomów, bo z pewnością łatwiej byłoby mi się odnaleźć w skarpetkowym świecie. Może kiedyś nadrobię braki.
KATOBOOK
„Ty jesteś marką” ks. Piotra Pawlukiewicza – zbiór myśli o tym, co to znaczy być chrześcijaninem i jak żyć, by być marką, która „osiągnie sukces”. Ks. Pawlukiewicz ma umiejętność nieoceniania i niepotępiania tych, którzy od Kościoła są nieco dalej, ale i dawania prztyczka w nos tym, którzy uważają się za duchowych siłaczy. Nie znalazłam tu wiele nowych przemyśleń, raczej mnie ta książka nie zaskoczyła, ale czytało mi się całkiem przyjemnie. RTCK stanęło też na wysokości zadania, jeśli chodzi o wydanie książki, tym bardziej więc nie uważam poświęconego jej czasu za stracony.
Pisanie o książkach nie przychodzi mi łatwo, podsumowanie miesiąca zajęło mi prawie dwie godziny! Ale mam nadzieję, że w tym roku będę regularnie pisać o tym, co przeczytałam, bo przygotowanie takiego wpisu to też przypomnienie sobie treści tych książek – może zapamiętam je na dłużej niż kilka tygodni!