„Księga wyzwań Dasha i Lily” & „12 dni świąt Dasha i Lily”
Chyba każdy książkolubny i odrobinę romantyczny człowiek chciałby przeżyć przygodę, jaka spotkała Dasha i Lily. Miłość, książki… Co może być piękniejszego?
Perypetie Dasha i Lily zostały opisane w dwóch książkach: „Księga wyzwań Dasha i Lily” oraz „12 dni świąt Dasha i Lily”. To z pozoru bardzo prosta, miłosna historia nastolatków, ale im dalej w lekturę, tym ciekawiej.
Historia zaczyna się w momencie znalezienia przez Dasha czerwonego notesu ukrytego między książkami w jego ulubionej księgarni. Chłopak rozpoczyna rozwiązywanie zwartych w zeszycie zagadek i decyduje się na korespondencję z Lily. Żadne z nich nie wie o tym drugim nic poza tym, co sami chcą powiedzieć. Punktem odniesienia w ich relacji jest notes, który przynosi nowe wyzwania, służy jako pamiętnik i pośrednik. I właściwie, aby nie zdradzić Wam nic, co mogłoby zabrać przyjemność z lektury, tutaj muszę postawić kropkę.
Motyw czerwonego notesu i korespondencji między bohaterami bardzo mi się spodobał. Wyobraźnia od razu przeniosła mnie do mojej ulubionej księgarni, do półek, przy których najczęściej stoję i na pamięć znam ich rozkład. To byłoby niesamowite doświadczenie – znaleźć między książkami wiadomość od całkiem nieznanej osoby. Niekoniecznie po to, aby później w rzeczywistości się odnaleźć, ale po prostu, żeby przeżyć przygodę.
Pozytywnie zaskoczył mnie język powieści, spodziewałam się lekkiej, świątecznej młodzieżówki i dostałam ją, ale w bardzo dobrym stylu. Książki czytałam z przyjemnością, którą czerpałam m.in. z naprawdę dopracowanego języka. Co ciekawe, książki napisało dwoje autorów, Rachel Cohn i David Levithan, a ja zorientowałam się mniej więcej w połowie lektury i tylko dlatego, że przyjrzałam się okładce 😀 Ale zanim uświadomiłam sobie, że książka ma więcej niż jednego autora, spostrzegłam, że bardziej przypadły mi do gustu rozdziały opowiadane z perspektywy Dasha. Mam jednak wrażenie, że nie jest to kwestia stylu, a raczej samej konstrukcji postaci – po prostu Dash jest fajniejszy!
Zarówno Dash, jak i Lily mają za sobą dość trudne doświadczenia rodzinne. To sprawia, że mocno się buntują, ale również wpływa na ich dojrzałość, podejście do ludzi i świata. To bohaterowie, których da się lubić, a nawet zrozumieć ich motywacje. I, co dla mnie ważne, wątek miłosny, choć przewidywalny, nie jest sztampowy, znajdziemy tutaj coś oryginalnego, odmiennego od innych tego typu książek.
Jest jedna rzecz, która przeszkadzała mi w książkach, a właściwie w pierwszej części. Chodzi o podejście do Świąt Bożego Narodzenia, które o ile w drugiej części były przedstawione jako dni, które są ważne i na które się czeka, tak w pierwszej świątecznej atmosfery właściwie nie było. A jeśli już była mowa o Świętach, to bardzo spłycano ich istotę, ograniczając je do jedzenia i imprez. Na szczęście „12 dni świąt Dasha i Lily” trochę nadrobiło te świąteczne braki.
Książki poświęcone historii Dasha i Lily nie zachwyciły mnie, ale nie żałuję czasu, który z nimi spędziłam. Były odskocznią, pozwoliły mi się oderwać od codzienności, pouśmiechać i przenieść do innego świata. To ostatnie sprawia, że pewnie pozostanie mi do nich jakiś sentyment.
Aha, w książkach pojawiały się odniesienia do „Opowieści wigilijnej” i „Dziadka do orzechów”. Zgadnijcie, jakie są moje kolejne grudniowe lektury?
One Reply to “„Księga wyzwań Dasha i Lily” & „12 dni świąt Dasha i Lily””