„Jak ratowaliśmy Wigilię” – adwent pełen przygód
Ależ to była fajna przygoda! Adwent coraz bliżej, jestem fanką historii pisanych specjalnie na ten czas, takich adwentowych kalendarzy książkowych. Kilka takich propozycji dla małych czytelników ma w ofercie Wydawnictwo Zakamarki, a ich tegoroczna nowość to „Jak ratowaliśmy Wigilię?” Ellen Karlsson z ilustracjami Cecilii Heikkilä w przekładzie Anny Czernow.
Zerówkowicz Tim jest fanem Bożego Narodzenia i poza orszakiem we wspomnienie św. Łucji uwielbia wszystko, co wiąże się z tym czasem. W tym roku w ramach przygotowania do Wigilii nauczycielka Ammi proponuje, by każdego dnia jedno z 24 dzieci w grupie zrywało kartkę z Magicznego Kalendarza, dzięki czemu wspólnie będą mogli odliczać czas do Świąt. Jednak ferie świąteczne rozpoczynają się 21 grudnia, a to oznacza, że ktoś, kto wylosuje zerwanie kartki z wigilijną datą, będzie musiał pilnować jej jak oka w głowie. – Inaczej Wigilia się nie odbędzie – żartuje nauczycielka. Od tej pory Tim nie może powstrzymać pędu okropnych myśli i wizji Bożego Narodzenia bez Wigilii. Podejmuje działanie, które ma ocalić Święta, ale im bliżej do 24 grudnia, tym bardziej przekonuje się, że jego pomysł nie był zbyt dobry. Na szczęście z pomocą przychodzi Esme, rezolutna dziewczynka, a wspólny wysiłek okazuje się początkiem pięknej przyjaźni.
Miałam nadzieję, że „Jak ratowaliśmy Wigilię” przypadnie mi do gustu (choć zerówkę już dawno mam za sobą), ale nie sądziłam, że tak się wciągnę! A byłam bardzo ciekawa, jak Tim i Esme rozwiążą swój problem i jakie przeszkody spotkają po drodze. Poza tym to książka szwedzka, dla tych rejonów serce zawsze mocniej mi bije. Co prawda myślałam, że będzie tu więcej informacji o tym, jak tamtejsze dzieciaki przeżywają adwent, a skupiono się głównie na wspomnieniu św. Łucji, jednak świątecznego klimatu jest tu tak dużo, że ostatecznie tych kulturowych ciekawostek wcale mi nie brakowało.
Książka jest zabawna, tak mi się przynajmniej wydaje, że dzieci w wieku Tima i Esme, czyli sześciolatki, mogą się czasem zaśmiać i na pewno dobrze bawić. I, co najważniejsze, w krótkich rozdziałach, które mali czytelnicy mogą już czytać sami, a ci mniejsi słuchać ich czytanych przez rodziców, sporo się dzieje i zawsze kończą się one jakimś twistem, rozbudzając ciekawość, co będzie dalej.
Nie jest to oczywiście tylko opowieść o Świętach, choć ratowanie Wigilii zdecydowanie wysuwa się na pierwszy plan. To również szansa na rozmowę o przyjaźni, nieocenianiu na podstawie naszych wyobrażeń, ale wyciąganiu wniosków po rozmowie z drugim i daniem mu szansy na wyjaśnienia, a także o tym, czy dobre intencje to wystarczające usprawiedliwienie niezbyt dobrych uczynków.
Konstrukcja książki jest bardzo prosta: każdy rozdział zaczyna się od ilustracji (świątecznych, klimatycznych, korespondujących z treścią), a następnie zaczyna się krótka, licząca dwie-trzy strony opowieść.
„Jak ratowaliśmy Wigilię?” można czytać każdego dnia, odliczając czas do Bożego Narodzenia, można też przeczytać ją jako jedną historię. Nie kończy się ona wraz z nadejściem Wigilii, ale przenosi czytelników nieco dalej, akcja ostatniego rozdziału ma miejsce w styczniu.
Jeśli szukacie czegoś adwentowego dla dzieci, chcecie zachęcić ich do czytania i sprawić trochę radości, szukajcie w księgarniach „Jak ratowaliśmy Wigilię” i dajcie się ponieść zabawie. Ciekawe, czy domyślicie się rozwiązania ?