„Człowiek, który widział więcej” – Eric Emmanuel Schmitt
„Człowiek, który widział więcej” Erica Emmanuela Schmitta to największe rozczarowanie ostatnich miesięcy, a z drugiej strony powieść, która momentami była zachwycająca. Choć książkę skończyłam kilka dni temu, nadal wracam do niej myślami, nadal mnie irytuje i nadal nie wiem, czy podobała mi się, czy może jednak nie. Ale od początku…
Najnowsza książka Schmitta opowiada historię Augustina – młodego mężczyzny, który próbuje zrobić karierę jako dziennikarz. Chłopak wiedzie kiepskie życie: nie ma gdzie mieszkać, pracuje za darmo, a szef nie okazuje mu nawet odrobiny szacunku. Pewnego dnia, gdy Augustin wyrusza na poszukiwanie materiału do gazety, jest świadkiem zamachu terrorystycznego. Znajduje się w samym centrum wydarzeń i zdaje się mieć sporą wiedzę na temat tego, co się stało. Szybko zaczyna się nim interesować sędzia, policja oraz szef, który snuje plany wzrostu sprzedaży poprzez publikację relacji Augustina. I okazuje się, że Augustin, do tej pory niezauważany albo pogardzany, może być kimś ważnym. Staje się człowiekiem, który widział więcej.
W poszukiwaniu odpowiedzi
Książka koncentruje się na szukaniu odpowiedzi na pytanie, kto jest odpowiedzialny za zło, którego doświadczamy. Człowiek? Bóg? To człowiek wpływa na Boga czy Bóg na człowieka? Kto jest odpowiedzialny za terroryzm, skoro zamachowcy twierdzą, że detonują ładunki w imię Boga? To pytania ważne, nasuwające się po każdej tragedii, o której słyszymy, trudno byłoby więc nie postawić ich w książce. Ale sposób szukania odpowiedzi zupełnie do mnie nie trafił.
Augustin postanawia przeprowadzić dwie rozmowy: jedną z samym Bogiem, drugą ze Schmittem. Tak, tym samym, który jest autorem książki. Wydawać by się mogło, że pierwszy wywiad to najważniejsza, najbardziej wciągająca część powieści. Dla mnie był to jednak element najsłabszy. Rozmowa z Bogiem była krótka, a sam sposób, w jaki do niej doszło, mało przekonujący. Bóg-pisarz tłumaczy się Augustinowi, opowiada o tym, jak „pisał” święte księgi, czyli Stary i Nowy Testament oraz Koran, jak odbierali je ludzie, jaką zdobywały popularność i co właściwie miał na myśli, gdy je „dyktował”. Odnosi się także do religii, wyjaśnia, dlaczego przyjęły się w konkretny sposób. Wszystko to jest dość zawiłe, pomieszane i niejednoznaczne, a Bóg zdaje się być nie tylko rozczarowany człowiekiem, który zdaje Mu ból, ale także swoimi działaniami. Wg mnie ta część powieści wprowadza jedynie zamęt i nawet, jeśli przynosi jakieś odpowiedzi, to w obliczu tak trudnych pytań stawianych przez Augustina, nie są one wiarygodne i wyczerpujące. Schmitt jest filozofem i spodziewałam się czegoś głębszego, mniej oczywistego. W drugim przypadku, czyli wywiadu Augustina ze Schmittem, nie irytowały mnie same ich rozmowy, ale cały ten wątek. Kiedy Schmitt pojawił się w niej jako bohater, czyli podziwiany przez Augustina pisarz o sporym dorobku, którego książki tłumaczone są na wiele języków, mój zapał do czytania znacznie opadł i od tego momentu książka zaczęła mnie irytować. Nie wydaje mi się to ani ciekawe, ani też konieczne, Schmitt-bohater wcale nie wnosi wiele do fabuły. Podsumowując: wywiady nie są mocną stroną tej powieści.
Zobacz więcej
Na szczęście wspomniane wyżej rozmowy są tak naprawdę wątkami pobocznymi. Inne rzeczy, które działy się wokół Augustina, były znacznie bardziej fascynujące. Augustin bowiem widzi zmarłych i to, w jaki sposób wpływają na postępowanie żywych. Nie raz ta umiejętność wpędza go w tarapaty, ale nierzadko też z nich wyciąga. Z niektórymi może nawet rozmawiać, u innych dostrzega uczucia i intencje. Sam Augustin jest postacią bardzo skomplikowaną, nieoczywistą. Z jednej strony nieporadny, zagubiony, dający się wykorzystywać. Z drugiej strony inteligentny, przewidujący, empatyczny, próbuje ratować świat. Przyjmuje życie takim, jakie jest i stara się jak najwięcej z niego wyciągnąć. Jest też nieprzewidywalny i dlatego właśnie, mimo ogromnej frustracji, która narodziła się we mnie mniej więcej w połowie książki, chciałam dotrwać do końca i sprawdzić, co stanie się z Augustinem, jak potoczą się jego losy.
Książka odnosi się do aktualnej problematyki związanej z przeprowadzeniem zamachów terrorystycznych w Europie i myślę, że gdyby Schmitt bardziej skupił się na tym wątku, powieść byłaby znacznie lepsza. Choć nie żałuję spędzonego z nią czasu, to nie zamierzam do niej wracać i nie wiem, czy polecać ją Wam. Wydaje mi się, że w twórczości Schmitta można znaleźć tytuły o wiele ciekawsze.