„Czerwone saneczki”
„Życie buduje się powoli, po jednym wagonie naraz”. Chcę Wam opowiedzieć o wyjątkowej, wzruszającej książce. To taka piękna opowieść, którą możecie czytać z dziećmi, możecie sami dla siebie i która będzie świetnym prezentem lub dodatkiem dla niego także dla dorosłych.
Tytułowe Czerwone Saneczki są dość małe i młode, ale marzenie mają wielkie: zostać saniami świętego Mikołaja. Wprowadzają więc myśl w czyn i, mimo niezbyt przychylnych opinii otoczenia, ruszają w drogę na Biegun Północny. O tej porze roku i w takim rejonie droga raczej nie jest usłana różami. Saneczki mają jednak sporo szczęścia.
Najpierw spotykają przyjacielski Pociąg, który wiezie je aż do końcowej stacji swojej trasy. Saneczki podziwiają jego prędkość i wielkość, lecz ten wyjaśnia, że nie zawsze tak było – na początku podróżował tylko z dwoma wagonami. Poleca więc Saneczkom uzbroić się w cierpliwość i właśnie wtedy mówi, że „życie buduje się powoli, po jednym wagonie naraz”.
Po podróży pociągiem czas wyruszyć w trasę z Żółtą Ciężarówką. Ta to dopiero ma siłę! I jak jeździ wąską, krętą drogą, jest wspaniała!
Cóż – odpowiedziała Żółta Ciężarówka – nie zawsze tak było. Z początku nikt nie sądził, że będę potrafiła dostarczać towary. Pewnej zimy zawiozłam trochę drzewek na północ. Nie był ich wcale dużo. Ale potem zawoziłam ich coraz więcej i więcej. Życie buduje się powoli, po jednym drzewku naraz.
Czujecie już ten klimat?
Cud, jakiego się nie spodziewacie
I choć Boże Narodzenie to czas cudów, śnieżyca krzyżuje plany Czerwonych Saneczek. Żółta Ciężarówka ugrzęzła w śniegu i na dotarcie na biegun północny nie ma szans. Czerwone Saneczki najpierw całkiem dobrze się bawią, użyczając swoich desek dzieciom, ale potem dociera do nich, że marzenie się nie spełniło. I wtedy znajdują czerwoną kopertę, zaadresowaną do nich, z listem od kogoś bardzo ważnego…
„Czerwone saneczki” Erin Guendelsberger w polskim przekładzie Barbary Góreckiej to jedna z moich ukochanych świątecznych książek. Jest wspaniale wyważona, oręduje dążeniu do spełniania marzeń, ale też cieszeniu się małych kroków, jakie udało się na niej zrealizować. Opowiada o cierpliwości, wytrwałości, o tym, że podjęty trud spotyka się z uznaniem i zauważeniem. I o czerpaniu radości z robienia tego, co lubimy, co potrafimy, z bycia sobą.
A do tego przepiękne ilustracje Elizavety Tretyakovej! „Czerwone saneczki” przenoszą nas do lasu, pachną choinką, trzeszczą śniegiem. Cudo!
Książka została napisana „dla wszystkich dzieci, nawet tych, które musiały już dorosnąć”. Jestem przekonana, że Was urzeknie i będziecie do niej wracać.
„Czerwone saneczki”
Erin Guendelsberger, tłum. Barbara Górecka
Wydawnictwo Świetlik