„Hawajskie alibi”, czyli książka idealna na plażę. Albo marzenia o plaży!
Tęsknie wypatrujecie wakacji? Szukacie lektury na wiosenne, ciepłe (a raczej upalne) dni? Chcecie poczuć powiew letniego wiatru, ogrzać się w promieniach słońca i powylegiwać się na plaży przy szumie fal? Weźcie do ręki „Hawajskie alibi”!
Jane zostaje zaproszona przez swojego chłopaka Jimmy’ego na wymarzone, tygodniowe wakacje. Skrupulatnie planuje więc każdy dzień wycieczki, dopinając wszystko na ostatni guzik. W głowie piętrzą się jej obawy i lęki o to, co może się nie udać. Ale wszystko zdaje się iść zgodnie z założeniami. Do czasu, gdy Jimmy zaczyna się dość dziwnie zachowywać, a później znika bez śladu. Wakacyjna sielanka przeradza się w pełne niepewności i napięcia dni oczekiwania na znak od chłopaka.
„Hawajskie alibi” znalazłam na półce w bibliotece. Wakacyjna okładka i znaczek „Seria Gorzka Czekolada” oznaczały przyjemną lekturę, w sam raz na majówkowy odpoczynek czy wiosenne popołudnie. Ale dopiero w czasie lektury zajrzałam na koniec książki, by dowiedzieć się czegoś więcej o autorze, a raczej autorce, którą okazała się Carol Snow, spod pióra której wyszedł również „Wyjątkowy depozyt” – obyczajówka, którą czytałam całkiem niedawno, która mnie zaskoczyła i o której więcej napisałam TUTAJ.
Tym razem również bardzo przyjemnie spędziłam czas. Powieść jest sprawnie napisana, dobrze i szybko się ją czyta i choć może nie wyróżnia się tle innych książek tego typu, to jednak ma w sobie coś, co przyciąga. Mnie podoba się lekki i swobodny styl autorki, prowadzenie fabuły, ucieczki od schematów i dbałość o szczegóły. W „Hawajskim alibi” możemy poczuć tamtejszy klimat, smak charakterystycznych potraw, rytm tamtejszej muzyki. Powieść wydaje się przewidywalna, ale kolejne wydarzenia wyprowadzają z toku myślenia czytelnika – tak przynajmniej było w moim przypadku. Oczywiście nie ma tu jakichś szalonych zwrotów akcji, ale są elementy zaskoczenia.
Gdybym miała porównać „Wyjątkowy depozyt” i „Hawajskie alibi”, to w obu tych powieściach pojawiają się dobrze wykreowane bohaterki i trochę słabiej przedstawieni bohaterowie, w obu znajdziemy nie tyle nieszczęśliwe, co dziwne związki i dość poważne problemy. W obu też jest sporo ironii, humoru i dystansu i chyba dlatego tak dobrze się te książki czyta, choć ze względu na tematykę „Hawajskie alibi” jest trochę lżejsze.
Powieści Carol Snow raczej niewiele wniosły do mojego życia, nie są to książki, do których wrócę, ale nie tego od nich oczekiwałam. Chciałam przeczytać coś lekkiego, ale dobrego
i dotykającego jakieś ważnego tematu. A dobra obyczajówka zawsze się obroni! Jeśli więc szukacie czegoś w letnim klimacie, „Hawajskie alibi” powinno sprostać Waszym oczekiwaniom. Polecam!
One Reply to “„Hawajskie alibi”, czyli książka idealna na plażę. Albo marzenia o plaży!”