„Raczej szczęśliwy niż nie”
Zastanawialiście się kiedyś, jak zmieniłoby się Wasze życie, gdybyście mieli możliwość wymazania kilku wspomnień ze swojej głowy? To dość kusząca opcja, zwłaszcza gdy mamy za sobą trudne doświadczenia, straty, cierpimy z powodu czyjegoś odejścia czy śmierci. Aaron, bohater książki „Raczej szczęśliwy niż nie” żyje w świecie prawie takim samym, jak nasz. Z tą różnicą, że może pożegnać się z częścią swoich wspomnień.
I byłoby to uzasadnione, bo ojciec Aarona popełnił samobójstwo, a chłopak ma przed oczami obraz jego zakrwawionego ciała. Próbuje sobie z tym poradzić, ale łatwo nie jest – mama chłopaka jest w złym stanie, ucieka w pracę. Pociechą i wielką pomocą jest dla niego obecność jego dziewczyny Genieveve – wspierającej, cierpliwej i kochającej. Kiedy jednak Genevieve wyjeżdża na obóz artystyczny, Aaron poznaje Thomasa, z którym spędza coraz więcej czasu i który sprawia, że Aaron traci grunt pod nogami. Może wymazanie pamięci pomoże uporać mu się z tym, co niesie życie?
Adam Silvera w „Raczej szczęśliwy niż nie” funduje prawdziwą huśtawkę emocji. Jest zabawnie i zwyczajnie, niewiele się dzieje, a po chwili jesteśmy poruszeni, smutni i obarczeni poczuciem niesprawiedliwości. Bo Aaronem mógłby być każdy z nas. To chłopak, który dobrze żyje i który w wyniku różnych życiowych wydarzeń zostaje postawiony w sytuacji, z której trudno znaleźć wyjście, która zostawia w nim ślad na zawsze. To chłopak, który bardzo cierpi, chociaż nie zrobił nic, co mogłoby do tego doprowadzić. Aaron to też chłopak, którego nie da się nie lubić. Czasem trudno go zrozumieć, ale i tak traktuje się do jak dobrego kumpla, któremu chciałoby się pomóc.
Podobnie jest zresztą z dwójką pozostałych bohaterów, odgrywających w książce ważną rolę, czyli Genevieve i Thomasem. Genevieve to zwyczajna dziewczyna, która ma swoje pasje, jest oddana i lojalna, to dobra przyjaciółka, którą chciałoby się mieć blisko siebie. A Thomas? Thomas nie przejmuje się tym, co mówią inni, stara się cieszyć życiem i wyciskać z niego jak najwięcej dobra. Na dachu jego domu można oglądać z nim filmy i rozmawiać, rozmawiać, rozmawiać…
„Raczej szczęśliwy niż nie” to też opowieść o poszukiwaniu tożsamości, odkrywaniu swojej seksualności, doświadczeniu miłości i rozdarcia. A wszystko to Silvera ukazał w sposób bardzo subtelny i nieprzytłaczający.
A na koniec to, o czym wspomniałam już na początku, czyli możliwość usuwania wspomnień. Instytut Leteo, który w świecie Aarona oferuje takie usługi, choć oferuje taką usługę, jest na etapie jej dopracowywania. Skutki zabiegu są więc trudne do przewidzenia, a sama „operacja” bardzo ryzykowna. Książka prowokuje czytelnika do zmierzenia się ze wspomnieniami, których chciałby się pozbyć, stawiając jednak pytanie, czy na pewno warto. Na ile, pozbawieni części wspomnień, nadal będziemy sobą?
Książka na pewno zostanie ze mną na długo i była jedną z młodzieżówek, które mnie zaskoczyły i poruszyły. Droga Aarona jest kręta, ale ostatecznie jest „bardziej szczęśliwy niż nie”. A Wy?