„Escape room” – niezapomniana podróż windą

„Escape room” – niezapomniana podróż windą

W jednym z escape roomów, jaki odwiedziłam, trzeba było wejść do windy, zamknąć drzwi i obserwować, co się wydarzy. Mieściła się tam tylko jedna osoba, a w naszej czwórce nie było łatwo o znalezienie kogoś, kto dokona tego klaustrofobicznego wyczynu. Trwało to jakąś minutę i było tylko jedną z zagadek. A gdyby winda była całym escape roomem?

Vincent, Sylvie, Sam i Jules, czworo pracowników renomowanego banku na Wall Street, pewnego piątkowego wieczoru trafia do nowo powstałego budynku, w którym, poza dozorcą, nikt nie powinien się znaleźć. Otrzymują informację, że ich zadaniem jest wydostanie się w ciągu godziny z escape roomu, a tym okazuje się winda. Panują w niej egipskie ciemności i duchota, a wskazówki, jakie otrzymują bohaterowie, w ogóle nie pomagają im rozwiązać zagadki. Robi się coraz goręcej, atmosfera staje się napięta, zegar tyka, a bankierzy rozpoczynają walkę o przetrwanie.

Rozdziały o zmaganiach w windzie przeplatane są historią Sary Hall, dziewczyny, która dopiero skończyła studia i złapała Pana Boga za nogi – przypadkowe spotkanie sprawia, że trafia na Wall Street. Drzwi do kariery stoją przed nią otworem, Sara planuje spłatę kredytu studenckiego oraz pomoc rodzicom. Rezygnacja ze snu? Nie ma problemu. Praca osiemnaście godzin dziennie? OK, byle tylko nikogo nie zawieść. Nienaganny wygląd? Na siłownię zawsze znajdzie się czas, a na krem pod oczy pieniądze. Nie ma tu miejsca na szczere relacje, jest wyścig z czasem i gonitwa po premię. Po trupach do celu. Choć po pewnym czasie Sara odczytywała niepokojące sygnały płynące z banku, dalej zatracała się w tym fascynującym, ale i mrocznym świecie.

Mimo to byłam uzależniona od tych wszystkich drobnych luksusów, które wiązały się z pracą w Stanhope. Lubiłam świeżo wyciskane soki, czekające na mnie w firmowej lodówce. Lubiłam swoją kartę wstępu do siłowni, kupny na masaże i zabiegi kosmetyczne, które znajdowałam na biurku w ramach firmowego programu dbałości o zdrowie załogi. Lubiłam dostępne od ręki bilety na Broadway albo na mecze dowolnych dyscyplin sportowych. A najbardziej lubiłam pieniądze, którymi nas kuszono.

Dość szybko dowiadujemy się, że Sara Hall i inni pracownicy Stanhope, związani są z zagadką, jaką w windzie próbują rozwiązać Vincent, Sam, Jules i Sylvie. Jednak każde kolejne zerknięcie do windy nie przybliża ani bohaterów, ani czytelników do odnalezienia klucza, jaki otworzy drzwi, ale do zrozumienia, dlaczego to właśnie ci pracownicy – Vincent i pozostała trójka jego podwładnych – musiała zmienić plany na weekend.

Jeśli czytacie thrillery i lubujecie się w takiej tematyce, „Escape room” Megan Goldin nie będzie dla Was dużym zaskoczeniem. Nie znajdziecie tu emocji trzymających za gardło od pierwszej do ostatniej strony, może dość szybko rozwiążecie zagadkę, a samo rozwiązanie nie będzie niczym nowym (czytam bardzo mało książek w tym klimacie, bo nie przepadam za strachem i wolę się czytaniem uspokajać, ale trochę się rozczarowałam, bo zastosowane przez autorkę rozwiązanie jest mało oryginalne). Nie jest to najlepsza książka, jaką możecie zdjąć z półki „thriller psychologiczny”, ale mnie się podobała i nie żałuję poświęconego jej czasu. Dlaczego?

  1. Raz się mocno wystraszyłam i bałam pójść do łazienki – i tyle mi wystarczy, więcej nie potrzebuję 😀
  2. Historia z windą sporo mówi o relacjach międzyludzkich i o tym, że jeśli jest się pozbawionym skrupułów pracownikiem, to jest się też takim człowiekiem i trudno to oddzielić. O ile to w ogóle możliwe.
  3. Autorka pokazała, jak działamy w stresie, strachu, na małej przestrzeni, gdy jest nam niewygodnie, gdy ściągamy bluzkę, bo nie jesteśmy w stanie przetrwać w wysokiej temperaturze, a potem okrywamy się marynarką, by nie zamarznąć – włączają się instynkty, teorie spiskowe, liczy się tylko walka o to, by przetrwać.
  4. Wall Street to seks, władza i pieniądze – w książce jest tego sporo, ale nie czułam się zmęczona i przytłoczona tymi tematami. Nie jest też zbyt wulgarnie i obrzydliwie – tylko czasami i w odpowiedniej dawce.
  5. Że pieniądze szczęścia nie dają i że jak ich jest za dużo, to można zgłupieć to prawda stara jak świat, no banał, prawda? Ale jednak stare porzekadła są na tyle uniwersalne, że i tutaj znalazły zastosowanie. I to też było dla mnie w porządku.

Jeśli więc macie ochotę na coś lekkiego, odprężającego, z nutką strachu i klaustrofobii, sięgnijcie po „Escape room”. Życzę Wam emocjonującej lektury!

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.